Eko

jj

Na zakupy chodzę wyłącznie z własnymi torbami. Jeśli kupuję produkty niewymagające zapakowania ich w foliowy worek, nie robię tego. Zakładam, że tych kilka cytrusów i gruszek może pobłąkać się chwilę po sklepowym wózku i mieć przed śmiercią odrobinę atrakcji. Podczas mycia zębów nie patrzę rozmarzona w strugę sączącej się wody, wyobrażając sobie, że to szum wodospadu, a nie twarda woda odbijająca się od ceramicznej umywalki. Nie maluję się za wiele, a co za tym idzie -nie kupuję tony kosmetyków, które najczęściej zapakowane są w plastik. Bardzo często ubieram się w lumpeksach, ponieważ lubię dawać używanym ciuchom drugie życie, a poza tym zazwyczaj udaje mi się w nich trafić coś ciekawszego niż to co oferują nam sieciówki. Mogłabym wymienić jeszcze kilka, jak nie kilka naście powodów tego jak ekologiczna jestem, i wciąż nie być super eko.

Jakiś czas temu rozmawiałam ze znajomymi, o tym czy jesteśmy odpowiedzialnymi mieszkańcami planety. Wiecie…biodegradowalne worki na śmieci, bio kapsułki do prania, bambusowe szczoteczki do zębów, kosmetyki wyłącznie w szklanych pojemnikach…itp., itd. Wielu z nich przyznało, że podobnie jak ja starają się robić świadome zakupy, nie wyrzucać jedzenia, nie używać niepotrzebnie plastiku. 85% z nich stwierdziła także, że na bycie eko, jakiego oczekują od nas aktywiści nazywający ludzi egoistami, po prostu ich nie stać. I nie ma się czemu dziwić!

 

Niezależnie czy żyjemy w Pścimiu Dolnym czy w Warszawie, jeśli pracujemy na etat, to najniższa, średnia czy też najwyższa krajowa jest dokładnie taka sama. Oczywiście, że przeglądając ogłoszenia na grafika internetowego, zarobki we Wrocławiu, Warszawie czy Poznaniu będą wyższe. Ale wyższe będą również koszty utrzymania, więc i tak jesteśmy na 0, jeśli nie na minus. 

Oczywiście w tym momencie można nazwać moich znajomych i mnie przegrywami, bo oto nie mamy własnej działalności. I co mi pan zrobi? 😀


Różnice w zarobkach są spore. Jedni zarabiają 2 tysiaki, inni 6, a jeszcze inni 20 . Jak to w życiu. Najczęściej jednak każdy zarabia „za mało” 😀 

Część z nich posiada kredyty mieszkaniowe, każdy płaci czynsz, rachunki, jedzenie, środki czystości i inne rzeczy, niezbędne człowiekowi do życia. Wyjścia na piwo i obiad również staramy sobie co jakiś czas nie odmawiać. No i pasje. Każdy ma inną, ale praktycznie każda niesie za sobą jakieś wydatki. 

Po przejrzeniu ofert sklepów oferujących nam zamienniki dotychczasowych, niekoniecznie ekologicznych produktów, można nieco złapać się za głowę. Nie tylko od cen, ale i od asortymentu. 

Choć nie wiem jakbym była bogata, nie wyobrażam sobie podczas okresu, nosić wielorazowych podpasek (za 29 zł szt.). Samo krwawienie, które zazwyczaj bywa nieznośnie obfite, jest już dla kobiety męczarnią. Po dodaniu do tego podpaski uszytej z polaru, mikrofibry i PUL-u miałabym ochotę na siebie zwymiotować. Niby dodatek węgla bambusowego neutralizuje nieprzyjemny zapach i gwarantuje mi uczucie suchości, nie zmienia to jednak faktu, że chodzenie na tyłku z polarem, jest dla mnie mało komfortowe i higieniczne. Szczególnie latem. Poza tym miałabym w pracy i po pracy chodzić z tymi zakrwawionymi podpaskami czekającymi na pranko? Nie, w tej kwestii nigdy nie będę eko. Tutaj jednak komfort fizyczno – psychiczny ma gdzieś ekologię. I woreczek na polarowe podpaski za jedyne 24 zł, wcale mnie nie zachęca.

 

Kolejnym z produktów dla prawdziwej kobiety chcącej chronić naszą planetę jest kubeczek menstruacyjny. Kubeczki mają różne rozmiary, więc na pewno znajdziesz coś dla siebie. Świetna alternatywa dla mojej ukochanej podpaski. Szczególnie jeśli masz obfity lub nieregularny okres. Nie wiem jak Wy, ale ja wolę wsadzać do waginy inne przedmioty niż silikonowe kieliszki za 129 zł. Jeszcze aplikację jestem sobie w stanie wyobrazić (choć czytałam wiele komentarzy, iż jest ona bolesna), natomiast wyjmowania tego cuda Xxi wieku, choć potrafię, to wyobrażać sobie nie chcę.  

I niezmiernie nie interesuje mnie, że kubek, został w jednym z europejskich krajów produktem roku. Ja jestem na nie. 

jj
jj
jj

 

Podpaska i kubek do Ciebie nie przemawiają? Kup zatem menstruacyjne majty za jakieś 150-180 zł. Podobnież świetnie sprawdzają się przy mniej obfitych okresach. 

 

Miska z łupin kokosa i sztućce z drewna palmy? Jaaha, przecież to takie fansy! Podobnie jak eko szklanka do whisky, bo przecież szkło nie jest ekologiczne, co nie?! I w domu piliście i jedliście do tej pory wyłącznie z plastikowych naczyń, które potem dumnie z rodziną i sąsiadami zanosiliście do najbliższego lasu. Przecież nie zawoziliście, bo to nieekologiczne, a na elektryka Was nie stać. 

 

Ktoś z Was potrzebuje bawełniany sznurek? Nie ma problemu. Jedyne 30 zł. W innych sklepach identyczny kosztuje 15.  

Kreatywność miłośników ekologii nie przestaje mnie zadziwiać. Podobnie jak podejście do tematu higieny i dojenia ludzi z forsy. Zdaję sobie sprawę, że stworzenie pewnych produktów przewyższa ceny tych komercyjnych, w plastikach. Nie zmienia to jednak faktu, że kogoś mocno pojebało myśląc, że dam za kawałek silikonu 129 zł. 

 

 

Czy przeszkadza mi jeśli ktoś nosi menstruacyjne majtki czy podpaski? Jeśli nie czuję od tej osoby przykrego zapachu, to oczywiście, że nie. Pewnie nawet się nie domyślam ile osób je nosi. Czy przeszkadza mi, że ktoś ma ochotę zjeść krep z dynii w misce z kokosa? A gdzie tam. Przeszkadza mi tylko wpajanie ludziom, że każdy tak powinien. Że nie można być „trochę eko”, że eko siatki czy kupowanie ciuchów z drugiej ręki to za mało. Że muszę więcej i więcej. Należę do kilku grup na „fejsbuku” zero waste. Od czasu do czasu zdarza mi się tam coś skomentować, wejść z kimś w polemikę. Okazuje się, że wszystko to co robiłam do tej pory jest mało wartościowe i zbędne planecie, bo nie mam polarowych majtek albo specjalnej menstruacyjnej gąbki bez sznureczka. Ja pierdolę! 

 

You may also like

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *