Czasami w związkach bywa tak, że nie wychodzi. U niektóych dochodzi do tego po 7 tygodniach, u innych po 7 miesiącach, a jeszcze inni decyzję o rozstaniu podejmują np. po 7 latach. Tak właśnie było ze mną i moim ex. Poznaliśmy się jako szczeniaki. On miał lat 19, ja 20. Motyle w brzuchu, spacery w deszczu, obietnice miłości do grobowej deski. Po niecałych 2 miesiącach już mieszkaliśmy razem we Wrocławiu. Gotował (i pewnie nadal gotuje) lepiej ode mnie. Zużyte skarpetki i majtki zawsze wrzucał od razu po zdjęciu do kosza na pranie. Pozwalał mi korzystać ze swojego super nowoczesnego i drogiego (na tamte czasy) laptopa, a po pół roku kupił mi wymarzoną sukienkę, bo wcześniej to nie, bo nie wiedział czy coś z tego będzie na serio.
Tylko kibla nie lubił sprzątać, bo uwaga cytuję „to babskie zajęcie”. W ten sam dzień kupiłam mu rękawiczki po łokcie, pokazałam tutorial na jutubie i po kilu minutach okupionych jego przekleństwami i odruchami wymiotnymi muszla wyglądała jak nowa.
I tak na zmianę sobie sprzątaliśmy ten kibel przez nastęnych parę lat, w trakcie których skompletowaliśmy magazyn mniej lub bardziej przydatnych do przetrwania rzeczy.
Skoro był tak fantastyczny i nie wyszło, to pewnie myślicie, że ja nie byłam fantastyczna, co? No to macie rację, nie byłam. I on też nie był, bo oboje jesteśmy tylko ludźmi, którym zdarzały się przez te 7 lat słabości, awantury, gorsze humory, zmęczenie.
Miłość nigdy nie umiera śmiercią naturalną. Umiera, ponieważ nie wiemy, jak uzupełnić jej źródło. Umiera ze ślepoty, błędów i zdrady.
Umiera z powodu choroby i ran, umiera ze zmęczenia, znużenia lub otępienia.
Dodaj tu swój tekst nagłówka
Powodem naszego rozstania było przede wszystkim to, jak bardzo się zmieniliśmy. I nie tylko wizualnie. Przyszedł moment, w którym okazało się, że mamy zupełnie inne pomysły na dalsze życie i najlepszym pomysłem będzie rozpoczęcie nowego życia, już bez siebie obok. Oczywiście podejmowaliśmy próby walki, ale okazywały się one bezskuteczne. Ok, decyzja o rozstaniu zapadła, łzy już się przelały, nowy kąt do zamieszkania znaleziony, pora zacząć samotną i nierówną walkę z myciem toalety. Tylko hola, hola…co z tymi wszystkimi rzeczami, które przez ten czas wspólnie skompletowaliśmy? I co z prezentami, które wspólnie sobie wręczaliśmy? Oddać? Zachować? A może sprzedać?
Wspólnie uzgodniliśmy, że prezenty sobie zostawiamy. W końcu to prezent, w niczym nie zawinił, że postanowiliśmy się rozstać. Ale pozostały jeszcze takie rzeczy jak choćby telewizor, konsola, roboty kuchenne i milion innych rzeczy, bez któych funkcjonować w codziennym życiu jest ciężko. Grać lubiliśmy oboje. Nie raz pykało się wspólnie w Battlefronta, ale to on bardziej marzył o konsoli. Tak więc zostawiłam ją u niego. Nie ma sensu posiadania ps4, jeśli nie masz telewizora. Ja telewizji nie oglądałam od lat, więc wybór do kogo trafi nasz wysłużóny już Samsung był oczywisty. Mi w udziale przypadła część gratów z kuchni. Nich będzie. Dał mi też swoją bluzę, w której uwielbiałam chodzić i która właściwie mi pasowała bardziej niż jemu i jakąś koszulkę z tzw. „po domu”. Ba, nawet wszystko pięknie i sprawnie przewiózł mi do nowego mieszkania i jeszcze postanowił pomimo astmy wnieść to razem ze mną na 5 piętro. I mówicie co chcecie, to jest rozstanie z klasą!
Dodaj tu swój tekst nagłówka
Lata mijały, każde z nas realizowało się w tym, w czym wcześniej planowało, aż w końcu na drodze mojej jak i jego pojawiły się nowe osoby do pokochania. Wszystko ładnie i pięknie niczym w najromantyczniejszych filmach z Netflixa. Początki podobne jak u większości par. Znowu przeprowadzka, wspólne zamieszkanie, gotowanie po nocach i zasypianie do muzyki Bonobo. IDEALNIE! Do momentu, w którym mój ów partner nie zagaił do mnie na temat tego, że mam całkiem zacną koszulkę do spania. Tak, to była koszulka po moim ex, o którym absolutnie nie myślałam, gdy ją zakładałam. To po prostu był zwykły odruch, jak mruganie oczami czy zakładanie skarpetek. Pierwszy minus. Mijały dni, tygodnie, a na dworze robiło się coraz chłodniej. Tak wiec w ruch poszła moja ukochana wieloletnia bluza, w której oznaki starości można było poznać jedynie po nieco przyblakniętych rękawach. I tak nabawiłam się kolejnego minusa. Mój patner też nie okazał się w tych kwestiach nieskazitelny. Poczta do byłej i jej listy zakupów upchnięte w jakiejś szafce z dokumentami, w której robiłam porządki, albo jej książki z okresu studiów…Oj tak mój Drogi, nadal to pamiętam! Ciekawe ile rzeczy po twojej byłej miłości jeszcze tam było, ale się o nich nie dowiedziałam, bo nie były spersonalizowane.
W życiu trzeba przede wszystkim obrać właściwy kurs, a potem omijać mielizny i rafy. Trzeba być kapitanem swojego statku. Ktoś z załogi może odejdzie. To normalne. Odchodzą od nas różni ludzie. Trzeba im na to pozwolić, mimo że nie zawsze tego chcemy, nie zawsze jesteśmy gotowi na rozstanie. Ale nie możemy za nich decydować. Cieszmy się, że mieliśmy ich przy sobie przez lata, dni czy choćby godziny. Każdy człowiek ofiarowuje nam coś innego, wnosi coś do naszego życia.
Zaczęły pojawiać się małe zgrzyty i drobne złośliwości. Najrozsądniej byłoby wyrzucić te wszystkie rzeczy po ex, ale z drugiej strony przecież tak bardzo się je lubi. Co więc w takiej chwili należy zrobić? Zdecydowanym ruchem wpierdzielić to wszystko do kosza. Ja wiem, że to tylko przedmioty, że przecież nie można tak wszystkiego wyrzucać, bo nowy partner ma taką zachciankę, ale szczerze, czy ktokowliek normalny chciałby, aby jego dziewczyna nosiła rzeczy po swoim ex? Albo, żeby facet zasypiał na jaśku z napisem LOVE, który dostał od poprzedniej dziewczyny (to tylko przykład, mój pewnie zdążył taki jakies wyrzucić, bo go nie widziałam)? Uznam te pytania za retoryczne.
Dodaj tu swój tekst nagłówka
Jeśli nowy związek ma przetrwać, to nikomu nie polecam trzymania starych trupów szafie, ciągle przypominających o byłych związkach. Nawet jeśli przypominają one tylko jednej stronie, której akurat przypominać najmniej powinny. Szacunek do byłego partnera i wspomnienia z nim związane nosi się w sercu i każdemu coś takiego polecam. Nigdy nie rozumiałam jak można negatywnie wyrażać się o byłym partnerze czy partnerce. W końcu to był nasz wybór, że z nim czy też z nią byliśmy. No chyba, że was zdradził, to wtedy jak najbardziej dopuszczalne są wszystkie przekleństwa takie jak k#&@a, h*j, d@#$%^&z i inne tego typu przemiłe epitety określające tego złego człowieka. Jeśli natomiast rozstaliście się w zgodzie, tak jak ja i mój ex, to brak tych rzeczy naprawdę niewiele zmieni w waszym życiu. Dajcie szansę nowemu związkowi rozwinąć skrzydła i stworzyć wspaniałe wspomnienia, do których na starość będziecie wracać z rozżewnieniem. A jeśli obeny partner badź wy posiadacie coś o czym zapomnieć się nie da. Coś co ma np. 2 ręce, 2 nogi, głowę i serce, no to w tym przypadku potrzebny jest ogrom empatii, morze zrozumienia i zaakceptowanie tego, że przecież my też mieliśmy kiedyś jakąś przeszłość.
Dodaj tu swój tekst nagłówka
A gdyby kogoś interesowało jak potoczyły się losy moje i mojego byłego, to w dużym skrócie mogę oznajmić, że on się ohajtał, kupił mieszkanie i 4 tyg. temu urodziło mu się pierwsze dziecko, ja natomiast jestem zakochana w takim jednym typie i w kwietniu przyszłego roku bierzemy ślub. Jak więc widzicie, można być ze wszystkimi sprawami na bieżąco.
A jak to wygląda u Was? Macie jakieś pamiątki po eks? A może macie z nimi kontakt?